Joanna Pięcek: Pomysł zrodził się w odpowiedzi na moje własne potrzebny, jako: mamy, kobiety i osoby, która kocha podróże. Kolejność, w jakiej wymieniłam te trzy role, nie jest przypadkowa. Zawsze dużo podróżowałam, ale w momencie kiedy na pokładzie pojawiły się dzieci, okazało się to dużo trudniejsze. Moje potrzeby jako kobiety, a tym bardziej podróżniczki zeszły na dalszy plan. Z małymi dziećmi, tym bardziej w czasach COVID-a, z egzotycznych podróży przerzuciliśmy się z mężem na te bardziej lokalne. Pomimo to, wciąż było mi mało i mało. Często jednak zderzałam się z dość dużym problemem, jakim był ograniczony urlop mojego męża. Zaczęłam szukać wyjazdów dla mam i nie znalazłam właściwie żadnych ofert. Za granicą Mums Retreats, czyli wyjazdy „wypoczynkowe” dla mam są dość powszechne. Wielka Brytania czy Australia przodują w liczbie ofert.
J. P.: Ponieważ w Polsce nie znalazłam podobnej oferty, postanowiłam sama założyć firmę, która zajmie się organizacją wyjazdów dla tej grupy docelowej. Mają one na celu nie tylko połączyć podobne sobie mamy, ale także dać im czas dla siebie, którego tak niewiele jest przy opiece nad dzieckiem. Wyjazdy są tematyczne i podczas ich trwania mamy uczestniczą w szeregu tematycznych warsztatów. Przykładowo dla wyjazdu Art Mama są to: plecenie makram, kurs ceramiczny, decoupage czy robienie biżuterii, a wyjazdy Spiritual wypełnione są zajęciami jogi, koncertem gongów, czy warsztatem z aromaterapii. W tym czasie dzieci są pod opieką i mają zapewniony bogaty program animacyjny: sądzą roślinki, robią domki dla pszczół, czy uczestniczą w zabawach sensoplastycznych. Jest to więc wartościowy czas zarówno dla mam jak i dzieci.
J. P.: Należę raczej do ludzi czynu, więc szybciej wzięłam się za działanie, niż analizę ryzyk. Z mężem i dziećmi objechaliśmy wiele miejsc, aby znaleźć te idealne. Potem dopiero przyszedł czas analiz. Ustalanie polityki cenowej, znalezienie odpowiednich osób do poprowadzenia warsztatów, czy kwestie prawne przyszłej działalności, to było coś, co zajęło mi dużo czasu i trochę przygasiło początkowy zapał. Do tego zależało mi, aby wyjazdy były w przystępnej cenie, co przy kosztach opieki, warsztatów, czy pobycie w fajnym i kameralnym miejscu, okazało się dużym problemem. Okazało się, że nie da się pogodzić niskich cen z tak bogatym programem. Przeszedł więc czas zastanawiania się, czy to w ogóle ma sens? Postanowiłam jednak zaryzykować i wypuścić ofertę.
J. P.: Największym wyzwaniem okazała się dla mnie promocja mojej oferty. Gdzieś w głębi duszy łudziłam się trochę, że kiedy uruchomię stronę internetową i zacznę promocję, miejsca na wyjazd zapełnią się od razu. W końcu, kiedy opowiadałam koleżankom o tym koncepcie, mówiły zbiorczo, że to świetny pomysł i same z chęcią wybrałyby się na taki wyjazd. Jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Musiałam włożyć sporo wysiłku, aby rozreklamować markę i zdobyć zaufanie pierwszych klientów. Miałam problem ze zwiększeniem zasięgów, a moje posty wyświetlały się coraz rzadziej. Pierwszy wyjazd musiałam odwołać, bo nie zebrała się minimalna grupa uczestniczek. Nie poddałam się jednak i dalej starałam się konsekwentnie zwiększać zasięgi. Skorzystałam też z pomocy influencerki, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Dzięki niej udało mi się zebrać grupę na pierwszy wyjazd i zbudować swoją wiarygodność, jako osoby, które już takie wyjazdy organizowała.
J. P.: Spróbujcie! Wiele osób poddaje się, jeszcze zanim tak naprawdę spróbuje. Wydaje im się, że pomysł się nie obroni albo po prostu brakuje im wiary w siebie. Ja uważam, że najważniejsze to zrobić ten pierwszy krok. Kolejną wskazówką byłoby zdobycie dużej wiedzy z tematu social mediów. W dzisiejszych czasach, niestety, jeśli Cię tam nie ma to, nie istniejesz. Kiedyś wystarczyło wrzucić fajny content, dziś, aby prowadzić aktywnie kampanie na Facebooku czy Instagramie, potrzebna jest dużo większa wiedza, a także zasoby finansowe na te cele. Ostatnią radą byłoby uświadomienie sobie, że nie wszystko musicie robić same. Ja sama zrobiłam stronę internetową, mam pod sobą księgowość i marketing. Jednak jest to bardzo czasochłonne. Jakbym miała zaczynać od początku, to część rzeczy oddelegowałabym zewnętrznym agencjom, a skupiła się na rzeczach, bardziej strategicznych. Jak wiadomo, doba ma tylko 24 godziny, więc ważne jest, żeby spożytkować je w optymalny sposób. Tym bardziej gdy robi się to z dwójką małych dzieci przy boku.
J. P.: Nie nazwałabym tego talentem, raczej cechą charakteru. Na pewno osoby otwierające swój biznes muszą być wytrwałe w tym, co robią. Wydaje się to niby oczywiste, ale rozkręcanie swojego biznesu wiąże się, z wieloma problemami. Na jednym ze szkoleń usłyszałam, że aby zdobyć pierwszego klienta, często trzeba dostać „kosza” od stu innych. Na początku takie porażki bardzo nas demotywują. Z czasem uświadamiamy sobie, że jest to naturalne zjawisko. Do tej pory udało mi się zorganizować trzy wyjazdy. Czy to dużo? Znam wiele osób, np. świetnych joginek, którym pomimo wielu lat kariery nie udało się zrealizować żadnego wyjazdu w tym sezonie. Nałożyło się na to zapewne wiele czynników: COVID, konflikt na Ukrainie, wzrost cen czy postępująca inflacja. Ludzie muszą uważniej analizować swoje wydatki i często eliminować te, które są najmniej konieczne. Sama musiałam odwołać część zaplanowanych wyjazdów. Nie zrażam się jednak i liczę, że kolejne miesiące okażą się dla nas wszystkich łaskawsze.
J. P.: W początkowym etapie, bardzo ważne jest zrozumienie wszystkich aspektów prawnych zakładanej działalności i procedur. Dla osób, które nigdy tego nie robiły, czy nie są po kierunkach ekonomicznych, jest to często spore wyzwanie. Uważam, że w tym aspekcie pakiet szkoleń, które zapewnia program Biznes w Kobiecych Rękach, bardzo dobrze przygotowuje nas do tego kroku. Ja otworzyłam działalność dość szybko i nie uniknęłam kilku błędów, np. z powodu zbyt późnego dostarczenia jednego z formularzy, zostałam podpięta pod duży ZUS. Całe szczęście udało mi się to szybko odkręcić.
J. P.: Udział w programie pozwolił mi spojrzeć na mój biznes z nowej perspektywy. Wiem już, jak ważne jest stworzenie dobrego modelu biznesowego. Aby mój biznes okazał się dochodowy, muszę nie tylko zwiększyć częstotliwość wyjazdów, ale także wejść w nowe obszary. Wciąż myślę i analizuję, jak dobrze wykorzystać zdobytą wiedzę i doświadczenie i jak rozszerzyć portfolio produktów.
J. P.: Wszystkim z was, które myślą o dołączeniu do programu radzę, abyście na wstępnie zastanowiły się, co chcecie z niego wynieść. Jest to bardzo istotne przy współpracy z mentorką oraz podczas cotygodniowych warsztatów. Zapewne nie wszystkie tematy okażą się dla Was tak samo pomocne, ale warto postawić na zdobyte kontakty i skorzystać z możliwości doradztwa od prawdziwych ekspertów.
Biznes w Kobiecych Rękach jest autorskim projektem Sieci Przedsiębiorczych Kobiet, który zajął pierwsze miejsce w konkursie Central European Startup Awards 2018 w kategorii Best accelerator or incubator. Program jest realizowany przy wsparciu finansowym Citi Foundation w Nowym Jorku oraz wsparciu merytorycznym Fundacji Kronenberga Citi Handlowy.
Copyright 2024 – Sieć Przedsiębiorczych Kobiet
Wygląda na to, że nie dodał Pan/i jeszcze żadnych produktów do koszyka.
Przeglądaj produktyŻeby zapewnić najlepsze wrażenia, my oraz nasi partnerzy używamy technologii takich jak pliki cookies do przechowywania i/lub uzyskiwania informacji o urządzeniu. Wyrażenie zgody na te technologie pozwoli nam oraz naszym partnerom na przetwarzanie danych osobowych, takich jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalny identyfikator ID w tej witrynie. Brak zgody lub jej wycofanie może niekorzystnie wpłynąć na niektóre funkcje.
Kliknij poniżej, aby wyrazić zgodę na powyższe lub dokonać szczegółowych wyborów. Twoje wybory zostaną zastosowane tylko do tej witryny. Możesz zmienić swoje ustawienia w dowolnym momencie, w tym wycofać swoją zgodę, korzystając z przełączników w polityce plików cookie lub klikając przycisk zarządzaj zgodą u dołu ekranu.